Przed zajściem w ciążę –
tak jak wspominałam – żyłam w świecie FIT. Wiele spraw wydawało
mi się oczywiste, jak choćby to, że wszystko musiało być na 100
% - czysta miska, trening. Ludzie, którzy nie ćwiczyli wydawali mi
się być takimi, którzy szukają wymówek, by tego nie robić. Na
szczęście – odkąd okazało się, że spodziewam się dziecka –
spojrzałam na to wszystko z boku i wiele spraw zaczęło mnie
irytować. Ostatnio coraz bardziej przekonanie generacji FIT, że
ludzie dzielą się na dwie kategorie: tych, co trenują i tych, co
imprezują. Fit maniacy są bardzo dumni z tego, że zawsze znajdą w
swoich napiętych grafikach czas na trening, że sobotnie wieczory
spędzają na siłowni, a w niedzielny poranek budzą ich zakwasy, a
nie kac. Cała reszta populacji – według większości z nich – w
tym czasie ostro imprezuje. COOO?!
Kochani, osobiście bardzo
Was podziwiam – Wasze samozaparcie i motywację, ale teksty typu
"wolę trenować niż imprezować" są mocno naciągane i
stereotypowe. Nie każdy, kto nie idzie na siłownię lub nie hasa z
Chodakowską jest zaraz nałogowym imprezowiczem! Pomiędzy tymi
dwoma typami ludzi jest mnóstwo zwykłych, normalnych, którzy z
różnych względów nie ćwiczą. Bo? Bo są w ciąży, bo mają
przeciwwskazania zdrowotne do podnoszenia ciężarów, bo wolą
spędzić wolny czas z książką, filmem czy na działce, bo są
szczupli i tego nie potrzebują, bo zwyczajnie nie czują parcia na
bycie fit. Zirytowałam się, ponieważ ja nie chodzę na siłownię,
a – pomimo to – nie odliczam godzin do zakrapianej imprezy i
takich ludzi są tysiące. Nie generalizujcie...
Po porodzie – o ile
zdrowie mi pozwoli – czym prędzej wracam do regularnych ćwiczeń,
bo sama to lubię, jednak ten wolny od treningów czas nauczył mnie
pokory i tego, że nie każdy jest freakiem na punkcie fit życia i
trzeba nauczyć się to akceptować. Wszystko z głową! Czasem
wystarczy dać z siebie 90 % i też będzie OK.
CO Z TĄ CIĄŻĄ
Właśnie zaczynamy 23.
tydzień. Połówkowe USG potwierdziło zdrowego synka, pan dr
powiedział, że wszystko jest w najlepszym porządku i nie ma się
do czego przyczepić. Niestety okazało się, że mam niedoczynność
tarczycy. Wcześniej nie miałam zleconego badania w tym kierunku,
kiedy go zrobiłam TSH wyniosło 3,41. Oczywiście wpadłam w panikę
i zrobiłam najgorsze, co mogłam zrobić – szukałam informacji w
Internecie, gdzie dowiedziałam się, że szanse na urodzenie
zdrowego dziecka są małe. Na szczęście endokrynolog wybił mi te
głupoty z głowy i zaczęłam leczenie nieco uspokojona. Oczywiście
aż do porodu i wiele miesięcy później wciąż będzie obecna
obawa o zdrowie dziecka, ale staram się myśleć pozytywnie.
Zamartwianie się na zapas nic dobrego nie przyniesie.
Masz rację - przecież to nie jest tak, że ludzie dzielą się na dwie kategorie. Bo czyż ludzie FIT żyją tylko i wyłącznie siłownią i nie mają innego życia i innych zainteresowań jak np ciekawy film, książka czy kino? A z drugiej strony czy Ci imprezujący nigdy nie chodzą na siłownię i nie ćwiczą? Poza tym wg mnie trenowanie i imprezowanie się nie wyklucza. Zdrowe podejście pozwala zarówno znaleźć czas na trening jak i czas na to żeby się spotkać ze znajomymi - oczywiście niekoniecznie po to, aby wypić hektolitry alkoholu ale może zwykle posiedzieć i pogadać przy kieliszku wina, które nota bene jest bardzo zdrowe pite z umiarem :) Ale wiesz jak to jest... My ludzie często mamy tendencję do generalizowania...
OdpowiedzUsuńA co do tarczycy to broń Boże się nie martw! Moja siostra miała niedoczynność tarczycy w ciąży i urodziła 9 lat temu zdrowego chłopca, który fantastycznie się rozwija i jest wszystko super więc odetchnij głęboko i myśl tylko i wyłącznie pozytywnie! Na pewno wszystko będzie dobrze :)
W pierwszej chwili się przestraszyłam, czytając informacje w Internecie, co było głupotą, ale poradziłam się lekarza i teraz śpię spokojnie ;)
Usuń