Przed zajściem w ciążę byłam FIT, miałam nawet etap skrajnego fit - ćwiczenia sześć razy w tygodniu, ważenie jedzenia, niskokaloryczna dieta. Kiedy słyszałam o tym, że kobiety tyły po 25-30 kilogramów w ciąży byłam w szoku! Jak to możliwe, że nie można zapanować nad głodem, przecież mi bez problemu udawało się kontrolować to co i ile jem, a one? Ciąża wydawała mi się wymówką do tego, by bez wyrzutów sumienia objadać się i tyć, tyć, tyć. W tej chwili kończę piąty miesiąc ciąży, więc znam problem z drugiej perspektywy, tej ciążowej. Jak zmieniło się moje podejście do jedzenia? O tym za chwilę.
ZACHCIANKI
Na pewno większość z nas zna stereotyp kobiety w ciąży jedzącej śledzie oraz czekoladę przegryzaną ogórkami kiszonymi. Osobiście nie doświadczyłam typowych zachcianek i do tej pory nie miałam czegoś takiego, że w tej chwili, tu i teraz muszę zjeść daną rzecz, bo inaczej zwariuję, ale smak zmienił mi się totalnie. Jeszcze pięć miesięcy temu byłam słodkościowym potworem. Śniadanie zawsze musiało być słodkie, a kiedy pozwalałam sobie na odstępstwo od diety raz w tygodniu były to słodycze. A teraz? Powoli wraca mi smak na słodkości, jednak bez problemu wyobrażam sobie życie bez nich. Potrawy w większości wytrawne. Moją słabością stał się ser żółty i ... chleb. Mogę jeść kanapki non stop. Wcześniej jeden chleb wystarczał mi na tydzień, a był okres, że przez siedem dni z pieczywa zjadałam jedynie jedną bułkę. Co więcej? Zaczynam znów jeść dużo mięsa, od czego odrzuciło mnie w początkowej fazie ciąży, a bez czego wcześniej nie wyobrażałam sobie życia. Pojawiają się posiłki, na które nie znajdowałam miejsca we wcześniejszej diecie, na przykład parówki czy pasztet, oczywiście rzadko i w małych ilościach. Wracam do jedzenia owoców. Znów zaczynam panować nad tym, co jem.
PIZZA I SZEŚĆ PĄCZKÓW NA PRZEKĄSKĘ, BO CIĄŻA
Przeczytałam wczoraj anegdotkę o tym jak kobieta w ciąży kupiła sobie sześć pączków i zjadła je wszystkie do wieczornego filmu. Dla mnie to wciąż jest niewyobrażalne! Piszę to tylko i wyłącznie ze swojej perspektywy, więc proszę, aby żadna kobieta nie czuła się urażona moim wpisem. Wiadomo - każda ciąża jest inna i charakteryzują ją różne objawy. Staram się żyć teraz wedle usłyszanego kiedyś zdania, że w ciąży należy jeść dla dwojga, a nie za dwoje. Naprawdę - da się! Może mam szczęście, bo nie mam i nigdy nie miałam problemów z wieczornym czy nocnym podjadaniem, a kiedy za bardzo sobie pofolguję i za dużo zjem, męczą mnie niestrawności, więc ograniczam porcje tak, abym i ja, i dziecko było najedzone i tyle - żadnej nadwyżki. Oczywiście nie zawsze tak jest i czasem pozwalam sobie na zjedzenie tyle, że "nie mogę się ruszyć", jednak staram się podchodzić do tego wszystkiego z rozsądkiem. Do tej pory przytyłam pięć kilogramów. Czy dużo, czy mało? Nie wiem. Nie porównuję się z innymi, aby nie popadać w paranoję. Moja docelowa waga przy końcu to plus 14-15 kilogramów, jednak wiem, że tego do końca nie da się zaplanować. Co będzie, to będzie. Mam nadzieję, że po porodzie szybko dojdę do siebie i będę miała siłę, by na powrót zaprosić do siebie Ewę Chodakowską. ;)
A jak było u Was? Miałyście zachcianki? Ile przytyłyście w ciąży?